Pomimo zachowania niemal tych samych proporcji co poprzednia generacja, Suzuki przedstawia nam kolejną odsłonę swojego miejskiego hitu, który to ma w zanadrzu sporo argumentów, aby przekonać do siebie potencjalnych nabywców. Producent z kraju kwitnącej wiśni obiecuje znacznie wyższy komfort, szereg systemów dbających o nasze bezpieczeństwo, a jednocześnie brak konieczności nadwyrężania portfela podczas wizyt na stacji benzynowej.
20 lat po premierze globalnej, czwartej generacji Swift zyskał przyjazną dla oka, nowoczesną i wyważoną stylistykę. Śmiało można stwierdzić, że to jeden z bardziej proporcjonalnie zaprojektowanych samochodów w segmencie B. Klienci będą mieli do wyboru aż 9 kolorów nadwozia, a także 4 kombinacje dwukolorowych odmian.
W nowym Swifcie znajdziemy wiele systemów z zakresu bezpieczeństwa czynnego, które - umówmy się - powinny w obecnych czasach być uważane za standard nawet z segmencie miejskich wozidełek. I tak na wyposażeniu znalazły się między innymi radar antykolizyjny, czujniki martwego pola, monitorowania kierowcy czy ruchu poprzecznego z tyłu. Klienci z pewnością docenią fakt, iż wiele z nich znajdzie się już w najniższych wersjach wyposażenia.
Wnętrze nowego Suzuki zostało w końcu wprowadzone w trzecią dekadę XXI wieku, czego dowodem jest 9-calowy ekran systemu info-rozrywki, umożliwiający projekcję ze smartfona poprzez Android Auto i Apple CarPlay (również bezprzewodowo). Co ciekawe, producent wciąż stawia na klasyczne zegary oraz tradycyjny hamulec "ręczny". Czy naprawdę nadal nie będzie opcji fabrycznego podłokietnika dla kierowcy i pasażera?
Pod maską zadebiutuje nowa, trzycylindrowa jednostka, wspomagana przez układ tzw. miękkiej hybrydy oraz układem odzyskiwania energii podczas hamowania. Producent deklaruje niższe zużycie paliwa w porównaniu z ustępującą generacją.
W polskich salonach nowe Suzuki Swift pojawi się wiosną 2024 roku. Cena na razie pozostaje tajemnicą.
Fot. Materiały prasowe Suzuki Media Polska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz