Pierwsza generacja prezentowanego modelu miała swoją premierę dokładnie 7 lat temu na targach w Genewie i wywołała niemałe poruszenie wśród całego motoryzacyjnego świata. Podzielone zdania co do sensowności takiego rodzaju przedsięwzięcia wzięły się z tego, iż ortodoksyjni fani marki, którzy zatrzymali się na Mini sprzed przejęcia przez BMW nie byli w stanie zrozumieć, w jakim kierunku idzie brytyjska marka. Drudzy zaś uznali, iż kierunek ten to świetna okazja, by rozwinąć paletę oferowanych przez firmę aut, tworząc z oryginalnej stylistyki znak rozpoznawczy. W 2014 roku Countryman przeszedł facelifting, po którym zmienił się nieco pas przedni oraz oferowane wyposażenie. Pomimo dość masywnego wyglądu i bycia bądź co bądź crossoverem, sport motorowy bynajmniej nie jest mu obcy. W 2011 roku Countryman zadebiutował w rajdach WRC, a parę lat temu również w rajdzie Paryż-Dakar i w obu tych imprezach na najwyższym światowym poziomie niejednokrotnie dorównywał bardziej doświadczonym rywalom. Odświeżona generacja nie przyniosła gwałtownych zmian w wyglądzie pojazdu, lecz upodobniła go do reszty nowszych braci.
Przyglądając się Countrymanowi z każdej strony sprawia on wrażenie sporego auta. I to prawda. W porównaniu do pierwotnej generacji stał się dłuższy o 20 centrymetrów, szerszy oraz posiada większy rozstaw osi. Auto prezentuje się naprawdę okazale, a czarne 18" calowe felgi, czarny dach oraz szary lakier tworzą bardzo eleganckie połączenie. Niskie szyby, szerokie nakładki na progi oraz zwiększony prześwit dopełniają całości jeśli chodzi o masywny wygląd. Porównując do poprzednika, można mieć jedynie uwagi do nieco przekombinowanego pasa przedniego. Jedyne porównanie? Spłaszczona ulubiona przytulanka 5-latki. O tak, przód w poliftowej, wcześniejszej odmianie był po prostu ładniejszy. Tył z kolei, jak już wspominałem - tak to powinno wyglądać od samego początku. Proporcje zostały świetnie zachowane, a do auta aż chce się wsiąść. Co zatem kryje się we wnętrzu?
Znane już z innych modeli formy, niemniej jednak w tym przypadku postanowiono nieco zmodyfikować deskę rozdzielczą. Mnogość kształtów, przetłoczeń i faktur gwarantuje to, iż auto nigdy wam się nie znudzi. Ambientowe oświetlenie wnętrza pozwala wprowadzić odpowiednią atmosferę w zależności od samopoczucia. System grający daje radę, pozycja za kierownicą jest optymalna. Nawet w drugim rzędzie siedzeń pasażerowie nie powinni narzekać na brak miejsca na nogi czy głowę - przewidziano dla nich również dodatkowe nawiewy powietrza oraz możliwość naładowania urządzenia mobilnego. Widoczność pomimo szerokich słupków stoi na przyzwoitym poziomie. Wnętrze jest się teraz dużo bardziej przestronne i podróż nawet z kompletem pasażerów nie powinna stanowić problemu.
Oferowana przez MINI pojemność bagażnika na poziomie 450 litrów to wynik zadowalający jak na tę klasę. Tylne siedzenia, składane w stosunku 40:20:40, pozwalają na przewożenie nawet dłuższych przedmiotów. Po ich rozłożeniu otrzymujemy ponad 1300 litrów przestrzeni bagażowej. Jest ona ponadto foremna, a na jej burtach znalazły się haczyki, miejsca na drobne przedmioty oraz LEDowe oświetlenie.
Silnik drzemiący pod maską "wieśniaka" to 3-cylindrowa, turbodoładowana jednostka 1.5 o mocy 136 koni mechanicznych i momencie obrotowym na poziomie 220 Nm. Jest to ta sama jednostka, która znalazła się w testowanym przeze mnie Clubmanie (o którym przeczytasz tutaj). Dzięki funkcji Driving Excitement możemy mierzyć - w zależności od tego jak ciężką mamy nogę - użycie mocy oraz momentu obrotowego. Zastosowany elektronicznie dołączany napęd na 4 koła przydaje się w naprawdę ekstremalnych warunkach, zwykle zaś pracuje wyłącznie przednia oś. Mimo danych w katalogu, iż spalanie w cyklu mieszanym powinno wynosić 6,1 litra na 100 km, nie udało mi się nawet zbliżyć do tej wartości. Choć przyznaję, iż jeździłem w 3 trybach jazdy, dynamicznie i oszczędnie, po trasie szybkiego ruchu i w mieście, spalanie wyniosło ok. 10 litrów. Czy jest to akceptowalny wynik? Przy masie pojazdu wynoszącej około 1400 kg oraz mimo wszystko mało aerodynamicznej sylwetce - tak. Jedynym niedopracowanym elementem jest skłonność przedniego zawieszenia do "dobijania" przy pokonywaniu poprzecznych nierówności jezdni. Nowością w Countrymanie jest opcja napędu hybrydowego, wtedy też z połączenia silnika 1.5 z jednostką elektryczną otrzymujemy aż 224 konie mechaniczne.
Trzeba przyznać, że jazda nowym MINI może przynieść wiele radości, lecz jej ogrom zależy od trybu jazdy, który wybierzemy. Cechuje się dobrą dynamiką, chociaż mimo zastosowania tej samej jednostki, nie tak dobrą jak w przypadku Clubmana. Podczas testu i jazdy po całym Trójmieście tak nietuzinkowym autem, zacząłem zauważać na drodze inne modele tego brytyjskiego producenta, i było ich całe mnóstwo. Osoby decydujące się na zakup MINI chcą się wyróżniać i nie dla nich jest banalny wygląd. Jak wiele jest takich marek, których wyjątkowość przyciąga uwagę na ulicy?
Ceny nowego Countrymana zaczynają się katalogowo od 111 800 złotych, a do testowanej wersji Cooper ALL4 należy dołożyć 8100 złotych. Z kolei opisywany egzemplarz kosztuje 172 656 złotych brutto. Na wyposażeniu mamy tutaj m.in. adaptacyjne reflektory diodowe, pakiet Pepper z 18" felgami aluminiowymi, klimatyzacją automatyczną czy dostępem komfortowym, nawigację, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, automatyczną skrzynię biegów, elektrycznie unoszoną klapę bagażnika oraz kamerę cofania. Konkurencja? Testowany przeze mnie w listopadzie zeszłego roku BMW X1, Audi Q3, Jeep Renegade oraz Mercedes GLA. Choć nie wiem jakbyśmy się starali, MINI Countryman tak konserwatywny jak rywale (mimo, iż Renegade idzie w jego ślady pod względem nawiązań do tradycji) nie będzie nigdy.
I całe szczęście.
Serdeczne podziękowania dla dealera MINI Zdunek za użyczenie auta do testu.
Dealer MINI Zdunek
ul. Druskiennicka 1 a
81-533 Gdynia
Więcej zdjęć z testu nowego MINI Countryman'a znajdziecie na profilu facebookowym FZJ (link po prawej stronie).
A jaka jest Twoja opinia na temat nowego MINI? Daj znać na dole :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz